O fotografowaniu słów kilka

Kiedyś, dawno temu zaczęłam pisać na blogu bardzo prywatnym, któremu nie było dane długo pożyć. Blog ten poszedł w niepamięć a ja z euforii, która pojawiła się przy pisaniu pierwszych postów równie szybko przeszłam w zapomnienie o nich. A szkoda. Dzisiaj postanowiłam odświeżyć moje dawne wpisy, poddać je refleksji i opowiedzieć ponownie – nie tylko sobie 🙂

Wpis o moich próbach fotografowania powstał w 2011 roku! Okrągła rocznica – 5 lat 🙂 Odpowiednia na to, aby pochwalić się tym, że wciąż nie potrafię zmieniać ustawień w moim aparacie ( lustrzanka Sony alfa 300 – kupiłam go w 2009 ). ISO ustawię z konieczności, przesłonę również i chyba na tym kończą się moje umiejętności techniczne. 7 lat ma ten mój aparat a postęp w jego opanowaniu wciąż jest równy 0. Chyba powinnam chociaż odrobinę powstydzić się takiego osiągnięcia ale nie wstydzę się. Ani trochę 😉 Już dawno temu zaakceptowałam to, że technika jest moją kulą u nogi. Do tej pory nie bardzo wiem, w jaki sposób mam obsłużyć pilota do telewizora. Może dzięki temu pozostaję wierna nie-oglądaniu-pudła zwanego telewizją. Opanowanie tych wszystkich guziczków jest dla nie swoistym testem na cierpliwość, którą szybko tracę próbując odgadnąć gdzie co muszę wcisnąć, aby działało 🙂 Jedyne co potrafię bezbłędnie to włączyć radio w tv i znaleźć kanał kulinarny ( ale tylko przy pilocie należącym do naszego wyposażenia domowego). I uważam, że to mi wystarczy.

Zatem w jaki sposób pracuję z moim aparatem? Z uczuciem 🙂 Czasami nasza współpraca układa się lekko i przyjemnie, czasami przychodzi bunt ze strony aparatu i wtedy akceptuję, że dzisiaj to nic z tego nie będzie. Na początku mojej „fotograficznej” drogi często wychodziłam w teren poszukując motywów i momentów, które chciałam uwiecznić. Była to dla mnie forma terapii. Dzisiaj aparat rzadziej gości w mojej dłoni a szkoda, ponieważ wciąż odczuwam jego terapeutyczną moc. Robienie zdjęć przynosi ukojenie, ciszę, dystans do problemów, które niepokoją umysł. Pozwala spojrzeć na otaczający nas świat w sposób bardziej emocjonalny, wzruszający, uważny. Zatrzymany wycinek piękna, którego nie potrafimy w pełni zauważyć oraz doświadczyć, dopiero na zdjęciu wyzwala swoją moc i uwodzi nas swoimi zaskakującym charakterem. Dlatego pozwalam się uwieść mojej alfie. Zanim zgubiłam smartfona a drugiemu uszkodziłam ekran – dawałam się porwać i tej formie fotografii. Te małe cuda technicznie głównie  ze względu na swoje możliwości fotograficzne stały się czymś pożądanym przeze  mnie, aczkolwiek bez obsesji. Po prostu – zatrzymanie chwili stało się dzięki nim łatwiejsze i bardziej poręczne. Gdy straciłam obydwa telefony, żałowałam tylko jednego – tego, w jak łatwy i przystępny sposób mogłam dzięki nim robić zdjęcia.

Kilka lat temu we wspomnianym wpisanie na blogu – do-szuflady napisałam ( zaskoczona odkryciem, że ja POTRAFIĘ W OGÓLE zrobić przyzwoite zdjęcie ):

Ja wolę się poddać temu co czuję, co dostrzegam… A to wszystko jest dla mnie nowe i fascynujące.  Otrzymałam niedawno komplement ,,no przyznaję zadziwia mnie twoja zdolność obserwacji i uchwytywania…” (…) Mnie też to wszystko zadziwia i to bardzo. Zaledwie tydzień temu powstały ,,Maliny” i ,,Łabędzie”. Od tamtego dnia mam wrażenie, że przeszłam w przyspieszonym tempie kilka kursów: obserwacji, skupienia się na szczególe, kadrowania, fotografowania wyobraźnią i sercem itd.

Wyłapuję detale, obserwuję światło, szukam… daję się ponieść temu, co w danym momencie chce mi opowiedzieć o sobie historię, a zazdrosne szczegóły pchają się w kolejce i krzyczą do mnie – jeszcze ja i ja…Słucham tego i poddaję się. Każdy cykl sam się pojawił chcąc być zauważonym, a ja pozwalam mu się uwieść…  Spojrzenie przez obiektyw wciąż trochę nieświadome i furtka, którą przed sobą otworzyłam sprawiają, że uśmiecham się do siebie i do świata, który mnie otacza.

Odnajduję piękno tam, gdzie jest ono niezauważane. Kiedyś lubiłam focić kwiatki, motylki itd. Oczywiste przejawy urody świata, a teraz… To już nie to, nie taka uroda mnie pociąga. Szukam w innych miejscach pozwalając otaczającemu mnie światu sobą zawładnąć i on się na to nie gniewa… wręcz przeciwnie. Jest bardzo hojny…. Każdym szczegółem pozwala mi na to, bym umeblowała go sobie na nowo. Buduję swój świat ze szczegółów, z detali… a  to, co zwykle mijane bez zastanowienia. już nie jest takie codzienne. Samo do mnie krzyczy, a ja już nie przechodzę tak bardzo obojętnie. JESTEM.

Dzisiaj zrozumiałam… w momencie, kiedy zaakceptowałam cykl ,,Maliny” zburzyłam w sobie jedną z blokad, którymi się przez lata obwarowałam. Wdarło się światło… ciepłe i miłe, światło zakochiwania się w szczególe…

Opowiadam zdjęciami historie, które same się piszą… ja ich nie planuję w szczegółach, ja je zauważam, a one chcą mi się odwdzięczyć za skupienie się na nich… Kierują moim okiem, kierują moim sercem, kierują moją wyobraźnią, a czasami biorą za rękę i ciepło się uśmiechają obiecując, że jeszcze wiele mają mi do zdradzenia…  

Dziwnie i wzruszająco czyta się takie słowa po latach… Az trudno jest mi uwierzyć w to, że one są moje własne… Ale są i tylko pozostaje mi podziękować Wszechświatowi za to doświadczenie. Amen 🙂

A Wy, Drodzy Czytelnicy – fotografujecie i co czujecie? Co dzieje się w Waszych głowach i sercach? Zdjęcia są tylko czymś co się robi przy okazjach, czy też odbieracie je bardziej emocjonalnie pozwalając sobie na to, aby chwila Was dotknęła i zauroczyła? Napiszcie… A może również przyślijcie swoje ulubione prace – nie te najlepsze, ale te ulubione, najbardziej emocjonalne. Stworzymy galerię emocji i piękna 🙂

A poniżej kilka moich ulubionych, pierwszych zdjęć 🙂

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

5 myśli na temat “O fotografowaniu słów kilka

  1. Są różne rodzaje fotografii. Inaczej robi się zdjęcia ludziom inaczej produktom a jeszcze inaczej fotografuje się emocje. Twoje fotografie, aż biją emocjami to widać, to się czuje. Chciałabym na zdjęciach ukazać tyle uczuć ile Ty pokazujesz…

    Polubienie

  2. Dobry aparat jest nadal w sferze moich planów i marzeń. W sporym stopniu pewnie dlatego, że obawiam się że sobie z nim nie poradzę i nie będę w stanie wykorzystać jego możliwości. Ale za to z umiłowaniem pstrykam smartfonem z którym się nie rozstaje i który robi nawet całkiem przyzwoite fotki. Chociaż nie porównywalne z Twoimi… Chciałabym kiedyś bardziej zgłębić to hobby, powoli sobie uświadamiam że jak sobie sama na to czasu nie znajdę to on sam też się nie znajdzie…

    Polubienie

    1. Dorota, ja mam w miarę dobry aparat i nie radzę sobie z jego obsługą. nawet w połowie nie wykorzystuję jego możliwości. Mam tez małpkę, którą nabyłam rok temu i najchętniej bym ja opchnęła komuś, ponieważ jeszcze bardziej sobie z nią nie radzę. Miałam też smartfona i przekonałam się, że nawet telefonem można zrobić super fotki. Dasz radę. Przestań myśleć, poczuj… i pstrykaj

      Polubienie

Dodaj komentarz